Tytułem wstępu, jeżeli nie wiesz czym jest Ingress: jest to gra na telefony z Androidem, która rozszerza naszą rzeczywistość o dodatkowe elementy. Występują w niej takie elementy jak tajemnicza energia (exotic matter), portale znajdujące się przy pomnikach i niektórych budynkach (portals) oraz połączenia między nimi (links). Gra została przedstawiona w 2012 roku przez Google, a dokładniej zespół odpowiedzialny za produkty związane z mapami i geolokalizacją. Celem gry jest jest wyruszenie z domu, odejście od komputera i udanie się w miasto z telefonem przez który wchodzimy w interakcje ze światem gry.
Z mojego doświadczenia okazało się że jest to świetny motywator do sportów ruchowych.
Faza testów
W chwili pisania gra jest w fazie beta i dostępna tylko dla nielicznych, którzy odpowiednio wcześniej zapisali się na listę oczekujących. Co kilka tygodni pojawiają się aktualizacje, które wprowadzają do rozgrywki nowe elementy lub modyfikują już istniejące. Dzięki temu daje to odrobinę ekstra przyjemności dla aktualnych graczy.
Pomimo fazy testów społeczność składa się już z sporej liczby graczy. Ci natomiast tworzą społeczności na Google+ skupiające osoby z danego obszaru. Wymieniają się poradami, umawiają się na wspólne wypady lub raportują o swoich osiągnięciach.
Grywalizacja
Jedno jest pewne, gra bardzo dużym stopniu po prostu wciąga. Cała mechanika gry, zdobywanie kolejnych poziomów, przejmowanie kolejnych portali i tym samym rywalizowanie z przeciwnikiem daje ogromną satysfakcje. Oprócz zdobywania doświadczenia, gracz jest ograniczony z kilku stron co stawia w pewnym sensie wyzwania. Natomiast mierzenie się z nimi i ich przezwyciężanie daje ogromną satysfakcji. Zupełnie jak w normalnym życiu :)
Ingress jako dodatkowy kop motywacyjny do ćwiczeń ruchowych
Tak jak wspomniałem wcześniej, gra jest świetnie dopracowana pod względem grywalizacji i stawiania kolejnych wyzwań. Jestem po półtora miesiącu gry i mogę stwierdzić że gra się ani trochę nie znudziła. Natomiast inni gracze w pobliżu wzbogacają całą rozrywkę.
Jeżeli chodzi o wykorzystanie Ingress jako motywatora do uprawiania sportu to również sprawdza się w 100%. Mam w sumie przebiegnięte i przejeżdżone na rowerze kilkaset kilometrów przez ostatnie kilka lat. Jako fan platformy Android używałem również takich aplikacji jak endomodno czy Runkeeper. Opcja mierzenia czasu, dystansu i zapisu trasy jaką pokonaliśmy wygląda świetnie na stronie w formie wykresów, podsumowań itp. Jednak jest to głównie narzędzie do mierzenia naszych rezultatów w zwykłych ćwiczeniach ruchowych.
Ingress po przez wprowadzenie całej fabuły, dodatkowych wydarzeń i szczypty tajemnicy przełamuje ten schemat. W grze nie liczą się pokonane kilometry, tylko ilość miejsc/portali które odwiedzi gracz i jaką taktykę obierze. Dzięki wspomnianym wcześniej ograniczeniom gra zmusza do wychodzenia kilka razy dziennie, szczególnie jeżeli w pobliżu nas nie ma za dużo portali. Tylko w taki sposób jesteśmy w stanie szybko awansować i zdobywać kolejne punkty doświadczenia.
Trening czyni mistrza
Z każdym portalem można wchodzić w interakcje (hackując go) co pięć minut. Kolejnym ograniczeniem jest hackowanie maksymalnie 4 razy w przeciągu 4 godzin w stosunku do tego samego portalu. Najbardziej optymalnym scenariuszem jest więc robienie kółek tak aby nasza ścieżka przebiegała przez wszystkie portale. W moim przypadku gdzie w mieście mam tylko 6 portali taka wycieczka trwa od godziny do dwóch. Jeżeli mamy wolny dzień to spokojnie mamy szansę zrobić od 2 do 4 rund.
Stosowałem taką metodę przez ostatnie kilka tygodni prawie codziennie. Jedno jest pewne, ta dodatkowa dawka ruchu (nawet przy 10 stopniowym mrozie) na pewno mi nie zaszkodziła. Póki co wypady są tylko na piechotę ale już w planach mam wykorzystanie roweru po stopnieniu śniegu lub/i nawet rozpoczęcia biegania.
Podsumowując, z jednej strony gorąco polecam Ingress wszystkim lubiącym gry ruchowe (np. Kinect). Z drugiej strony tym, którzy chcą wzbogacić swoje życie o dodatkowy ruch lub wręcz tego potrzebują.